HomeBlogBlog - rozmaitościTo jest wojna. Ze Związkiem Sowieckim

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

To jest wojna ze Związkiem Sowieckim

 

Jeżeli ktoś nie zrozumiał przesłania Putina z konferencji prasowej w dniu 4 marca, dlaczego wymienił Polskę, jako podżegacza i inspiratora wydarzeń na Majdanie, to powinien wrócić pamięcią do wydarzenia, które tłumaczy na czym polega istota współczesnej „doktryny Breżniewa”.  We wrześniu 1981 roku członkowie Biura Politycznego KPZS słysząc, o „Posłaniu do narodów Europy wschodniej” z I Zjazdu „Solidarności” natychmiast „dali odpór“ i rozpoczęli nerwowe przygotowania do bezwzględnego stłumienia wolnościowych aspiracji Polaków. Komuniści i cały aparat państwa sowieckiego skierował „policje tajne , widne i dwupłciowe” przeciwko „kilku myślom co nie nowe”.

Podobnie jak Praska Wiosna polski ruch obywatelski i związkowy stał się największym wrogiem komunizmu sowieckiego. Do dzisiaj nim pozostaje, choć w sferze symbolicznej. Ukraiński Majdan to prosta konsekwencja tych wydarzeń sprzed lat.

Rewolucja w Kijowie pozwoliła nowoczesnemu narodowi ogłosić, ze zrywa z komunizmem. Definitywnie. Rozpoczął się tzw. „Leninopad”, czyli burzenie pomników i likwidowanie zewnętrznych oznak komunistycznego zniewolenia. Ukraińcy w porewolucyjnej euforii, ale z głębokim przekonaniem dowodzą, że ich postawa i działania nie są skierowane przeciw Rosjanom, tylko przeciw postsowieckiemu imperium zarządzanemu przez zwolenników idei Marksa i Lenina, zmutowanych NEP-owców dla których najważniejsze jest bogactwo zdobywane w nieuczciwy sposób.

Ogromnym błędem po 1989 roku wszystkich Europejczyków, zwłaszcza tzw. Zachodu, było zbyt łagodne pożegnanie z komunizmem. Zabrakło potępienia i jednoznacznego odcięcia się od zbrodniczego systemu, którego ofiarami stały się miliony ludzi, również w samej Rosji. W latach 90-tych nastąpiło powolne odradzanie się idei postsowieckich, nihilistycznych  ideologii wyprowadzanych z doktryn Lenina i Stalina.

Europa zbyt słabo przeciwstawia się ogłupiającym ideom kreowanym przez różych macherów i specjalistów od geopolityki w stylu  Aleksandra Dugina, czy apologetów „cywilizacji sowieckiej” w stylu Siergieja Kara-Murzy. Z przesłania telewizji „Euronews“ odbiorca z Jarosławia, Kemerowa czy Irkucka nie dowie się dlaczego komunizm był zły. Usłyszy natomiast włoskich lewicowców czy francuskich celebrytów zachwyconych Putinem i jego walką z faszystowskim terroryzmem w Czeczenii, na Ukrainie czy w Gruzji.

Społeczeństwo rosyjskie karmione było przez ostatnie dwie dekady propagandą. Osią przekazu jest przekonanie, że Związek Sowiecki był dla nich najlepszą ojczyzną, co przypieczętowało słynne stwierdzenie Putina, iż rozpad ZSRS  był największą tragedią geopolityczną XX wieku. Dla dawnych funkcjonariuszy systemu sowieckiego to nie wojny i miliony ofiar dwóch totalitarnych systemów były tragedią, ale rozpad państwa uznanego powszechnie w cywilizowanym świecie za imperium zła. Czy to absurd i paradoks, że nie potrafimy tego zła wykorzenić? Wydaje się, że nie ma w tym sprzeczności. To konsekwencja długoletniej i stosunkowo skutecznej obrony „zdobyczy“ komunizmu przez lewicowych ideologów zachodniej i wschodniej Europy. Zbyt wiele osób wyrosłych z tej ideologii zawdzięcza jej swoje kariery i życiorysy. Dlatego nawet jeżeli formalnie potępiają komunizm to w głębi duszy są z nim zrośnięci. Przez to nie mogą bez oporów odciąć od zbrodniczego systemu i jego dramatycznych następstw.

Dzisiaj mamy przed oczami kolejną odsłonę postkomunistycznej agresji. W imię geopolitycznych racji i obrony „dziedzictwa“ ZSRS wielu Rosjan z entuzjazmem wspiera politykę swojego prezydenta. Pod ten aplauz swoich „sowieckich rodaków“ Putin zdecydował się anektować część terytorium Ukrainy.

Dlaczego? Po co mu nowe terytorium? Wydaje się, że przyczyną nie są tylko i wyłącznie apetyty imperialne. Tłumaczenia wywodzące tę rosyjską przypadłość z carskiej tradycji są tylko w niewielkim stopniu wytłumaczeniem tej choroby. Przyczyną agresji na Krym jest zwycięstwo rewolucji Majdanu, czyli zwycięstwo wolności nad (post)sowieckim zniewoleniem. Marzenia o sprawiedliwym kraju zwyciężyły nad ideologicznymi tituszkami, które wpajały, że najważniejsza jest gospodarka, nawet ta rządzona przez korupcję i gangi. Dla Putina wojna z Ukrainą to ucieczka do przodu. Mafijne interesy, olbrzymie fortuny podmywające zachodni system gospodarczy stały się w ostatnich latach przedmiotem intensywnych śledztw. Pisze o tym od wielu lat m.in. słynny niemiecki tropiciel mafijnych pieniędzy i „gangsterskiej gospodarki“ Jurgen Roth (patrz recenzję jego książki, którą zamieściłem poniżej w swoim blogu). Zachodnie instytucje (m.in. OLAF w Komisji Europejskiej) są bliskie ujawnienia olbrzymich przestępstw, podejrzewam, że w miarę narastania konfliktu z Ukrainą społeczeństwa Zachodnie będą się dowiadywały o tym coraz więcej z codziennych gazet.

Dlatego Putinowi zależy, aby w przewrotny sposób usprawiedliwić społeczeństwu rosyjskiemu, że jego działania są związane z zagrożeniem ze strony „kolorowych rewolucji“. Kreml nie boi się tak bardzo Ukrainy jak rozliczenia przed własnym narodem. I to może być jedna z istotnych przyczyn nakręcanego konfliktu.

W umyśle człowieka sowieckiego nie do wyobrażenia jest podmiotowość. Człowiek sowiecki szybciej zrozumie argument spisku i determinizm tajemnych sił rządzonych społecznymi procesami. Na dowód pokaże pieniądze i broń. Skąd ? Dla kogo? Nieważne. Człowiek sowiecki nie chce żyć  podmiotowo, gdyż oduczono go odpowiedzialności, gdyż przestał wierzyć w samego siebie.

Dla człowieka sowieckiego oczywiste jest, że rządzić musi ideologia i jej polityczne narzędzia w postaci pełnej kontroli ze strony aparatu władzy. Na obszarze b. ZSRS do dzisiaj panuje przekonanie, że za dużymi procesami społecznymi nie stoją wartości (tradycja, wolność, szacunek dla jednostki, dziedzictwo kultury europejskiej), ale zwykła socjotechnika i cybernetyka społeczna. W ośrodkach akademickich na obszarze b. ZSRS rozwijają się od wielu lat instytuty „modelowania społecznego“. To tam postsowieccy akademicy uczą studentów jak należy wątpić we wszystko co ma ślad dobra, negując jednostkę z jej wartościami jako punkt odniesienia. Pracują zaś nad tym, jak zarządzać wielkimi społecznościami poprzez ideologię i systemy administrowania informacją. Ten wyraz pogardy dla człowieka i jego dążenia do wolności, to wyraz lekceważenia tradycji i wartości opartych na szacunku dla jednostki.

Jak dzisiaj rozpoznawać u nas w Polsce kto jest po której stronie frontu tej specyficznej, ale gorącej  wojny, jaką wypowiedział nam „nieistniejący“ Związek Sowiecki?

Ludzi sowieckich, czyli naszych wrogów w tej wojnie, ich sojuszników oraz tzw. „pożytecznych idiotów“ rozpoznamy po ich języku i strukturze wypowiedzi. W tej konkretnej sytuacji wojny z Ukrainą rozpoznamy ich po tym jak nazywają rzeczy i zdarzenia.

1.Po pierwsze będzie to widoczne kiedy usłyszymy, że sytuacja na Krymie jest bardzo złożona i władze ukraińskie są winne licznym zaniedbaniom…; tak jakbyśmy słyszeli echa zaniedbań II RP wobec mieszkańców wschodnich kresów Rzeczypospolitej. Oznacza to, że akceptujemy wtargnięcie wojsk 17 września 1939 roku i uznajemy to za akt obrony ludności?

Rozważania o trudnej sytuacji Krymu będą przedmiotem troskliwego pochylania się nad sprawami ze strony licznych dziennikarzy i ekspertów.

2. Po drugie warto zwracać uwagę na tzw. „zmiękczacze“, czyli osoby publiczne, eksperci którzy będą psychologizować na temat stanu duszy rosyjskiej krzywdzonej przez Zachód.

3. Po trzecie, poznamy sojuszników sowieckiego systemu putinowskiego po nazywaniu agresji rosyjskiej różnymi eufemizmami typu konflikt dwóch państw, kryzys krymski, prześladowanie mniejszości rosyjskiej itd.

4.  Po czwarte pojawi się pytanie o snajperów na Majdanie. Mało kto w Polsce wie, że od lat 90-tych w Rosji krążą filmy i relacje tzw. Świadków, mające potwierdzić, że ofiary wydarzeń pod wieżą telewizyjną w Wilnie w styczniu 1991 roku zginęły z rąk najemników wynajętych przez „Sajudis“. Ta sama historia jest powielana w odniesieniu do Majdanu.

Warto w kontekście Ukrainy dodać, że bolszewika łatwo poznać po kostiumach narodowych. Wielu spadkobierców Gomułki, Piaseckiego, Moczara, Poręby i endekoubecji straszy nas dzisiaj banderowcami z równie konsekwentną zaciekłością co rosyjska propaganda. Wielu uczciwych ludzi pogubiło się w tym, bo przecież nie jest łatwo wytrzeć z pamięci zbrodnie, które dotknęły wielu naszych przodków. Ale w takiej sytuacji warto siebie zapytać o co nam może chodzić w tym dążeniu do odkrywania historycznej prawdy? Czy o budowanie pojednania? Czy o przebaczenie oparte na szczerej skrusze naszych ukraińskich sąsiadów? A może chodzi to, aby pozwalać grać emocjami tym, którzy z naszej niezgody sąsiedzkiej i historycznych nieszczęść chcą zbudować sobie narzędzie do manipulowania nami?

Co zrobić i czy jesteśmy bezradni? Trwająca wojna ze Związkiem Sowieckim, a właściwie jej gorąca faza uświadamia nam, że na front nie trzeba rzucać czołgów i wymyślnej techniki wojskowej. Prawdziwa wojna rozgrywa się w naszych głowach i sercach. Aby wygrać trzeba dzisiaj zacząć długotrwały proces leczenia Rosjan i innych obywateli krajów b. ZSRS z ideologii komunistycznej. Nie zrobiliśmy do tej pory wiele. Leczenie jednostki chorobowej pod nazwą „homo sovieticus“ może realizować się na wielu obszarach intelektualnych i duchowych . Tylko skuteczna polityka informacyjna i ludzie prezentujący spójny światopogląd oparty na religijnej lub humanistycznej tradycji Europy mogą znaleźć drogę do wyleczenia. Nie zapewniliśmy sobie jednak dotąd narzędzi. Czy istnieje choć jedna stacja telewizyjna i radiowa w Polsce, która nadaje po rosyjsku i obejmuje zasięgiem b. ZSRS ?

Potrzebna jest Telewizja Europejska po rosyjsku, a także liczne strony internetowe, liczne stypendia liczne wspólne projekty podmiotów obywatelskich i pozarządowych. To są najskuteczniejsze narzędzia pozwalające oddalić widmo powracającego monstrum jakim był komunizm i jego liczne mutacje. Takim narzędziem miało być Partnerstwo Wschodnie. Ale spłonęło razem z oponami na ul. Hruszewskiego w Kijowie. Trzeba budować nowe narzędzia i przekonać całą Unię Europejską, że nasz kontynent stanowi jedność i nie może być dzielony ideologicznymi czy biznesowymi murami.

 

 

 

 

 

Comments are closed.