(Polski) Wspomnienie o Kornelu
Niniejszy tekst powstaje w gruzińskim Batumi. Z okna hotelu oglądam Morze Czarne i lokalny port. Herbacianych pól już nie ma. W latach 90-tych system produkcji przestał być opłacalny i nowa rzeczywistość polityczno-gospodarcza zniechęciła Gruzinów do zajmowania się uprawą herbaty. Szczeciński zespół „Filipinki” wypromował piosenkę (polsko-ormiańskiego duetu Obarska-Ajwazjan), którą śpiewa do dzisiaj każdy. Gruzini piosenkę nie tylko dobrze znają, ale często ją wykonują w różnych wersjach i aranżacjach. Jeszcze jeden dowód na silne i przyjazne relacje polsko-gruzińskie.
Tym razem do czarnomorskiego Batumi przyjeżdżam na konferencję NATO-wską. Polska ambasada pełni w tej dwuletniej kadencji funkcję placówki kontaktowej Sojuszu. Mam dodatkowo dużo pracy, ale nie ukrywam sporo też satysfakcji. Dlaczego? O tym za chwilę.
Na tutejszym lotnisku ląduje ogromny airbus belgijskich sił powietrznych z zastępcą sekretarza generalnego NATO oraz pełną delegacją ambasadorów akredytowanych przy kwaterze głównej. Przez dwa dni Batumi staje się ważnym NATO-wskim punktem na światowej mapie systemu bezpieczeństwa. Północny sąsiad nie cieszy się z tego powodu.
I właśnie w tych dniach towarzyszy mi smutna wieść o śmierci Kornela Morawieckiego; zaglądam do internetu, aby zobaczyć uroczystości żałobne. Odszedł od nas wybitny Polak, buntownik z wyboru, szlachetny rycerz „solidarnościowej” walki o wolną Polskę. Doczekał się ogromnej satysfakcji. Już nie tylko w wymiarze osobistym, że jego syn jest Premierem RP, ale w szerszym, ideowym. Wygrał walkę z komuną.
Towarzyszył mi od dawna, jak przyjaciel, z którym raz się zgadzasz a raz spierasz i kłócisz. Był ode mnie dużo starszy – rówieśnik mojej Mamy. W czasach komuny w środowisku Ruchu „Wolność i Pokój” nazywaliśmy żartobliwie współpracowników Kornela: „Solidarność warcząca”. Ale dla mnie największą zasługą Kornela było sprowokowanie I Zjazdu „Solidarności” w Oliwie do przyjęcia rewolucyjnej jak na tamte czasy „Odezwy do narodów Europy Wschodniej”. Do dzisiaj pozostaje tajemnicą w jakich okolicznościach ktoś sprowokował i przywiózł z Moskwy list do „Solidarności”, na który odpowiedzią była właśnie „Odezwa”. List grupy rosyjskich przyjaciół wydrukował w lipcu 1981 roku (bardzo się wtedy naraził) Kornel Morawiecki w „Biuletynie Dolnośląskim”. Potem jako uczestnik I Zjazdu „S” walczył, żeby dać jakąś pokrzepiającą odpowiedź ciemiężonym narodom Związku Sowieckiego. „Odezwa” z I Zjazdu była prawdopodobnie tą kroplą goryczy na Kremlu, która zdecydowała o wprowadzeniu stanu wojennego. Breżniew osobiście był bardzo zdenerwowany, uświadamiał sobie, że to jest jedna z ostatnich bitew komunizmu. Świadczą o tym archiwalne dokumenty, które ujawnił Władimir Bukowski w latach 90-tych. W ostatnich latach dużo z Kornelem rozmawiałem o Rosji. Kłóciliśmy się, gdyż jego rusofilia przybierała czasem postać bezkrytycznej obrony obecnego reżymu. Jednocześnie zawsze był otwarty na argumenty i wrażliwy. Moje ostatnie z nim spotkanie we Wrocławiu w marcu 2017 roku było związane z promocją wydanej przez mnie w „Karcie” polskiej wersji książki Aleksandra Podrabinka „Dysydenci”. Kornel cieszył się ogromnym i niekwestionowanym autorytetem wśród sowieckich dysydentów, miał wielu oddanych przyjaciół – w Rosji, na Litwie, w Gruzji, Armenii. W październikowej ciepłej aurze Batumi wspominam Kornela – jako jednego z moich ważnych nauczycieli.