(Polski) Józef Pietrucin-Pietruszewski (1893-1974) i jego diagnoza stanu Rosji, po rewolucji bolszewickiej
Biografię polskiego oficera, walczącego w latach 1917-1919 o wolność narodów Kaukazu Północnego odkrywają dla nas profesorowie Adamczewski, Mamoulia i Wojtkowiak. Publikują w ramach serii wydawniczej Instytutu Studiów Politycznych PAN wspomnienia awanturnika i zapomnianego bohatera ludów walczących o niepodległość1.
Książkę polecam zwłaszcza tym wszystkim, którzy uważają tzw. doktrynę Giedroycia za szkodliwą i wymyśloną przez oderwanych od rzeczywistości i wypchniętych na emigrację intelektualistów-marzycieli. Kiedy Pietrucin przechodzi doświadczenie wojenne i rewolucyjne, kiedy potem dzieli się opiniami o Rosji Jerzy Giedroyć i Juliusz Mieroszewski są jeszcze dziećmi.
Na książkę składa się obszerny wstęp, zarys biografii Pietrucina-Pietruszewskiego oraz same wspomnienia polskiego oficera odnalezione w 1989 roku przez prof. Jerzego Kochanowskiego w archiwach MSW. Poszczególne części i fragmenty maszynopisu Pietrucina były już wcześniej udostępniane na łamach „Karty”, a także w innych periodykach. Ale dopiero najświeższe, pełne wydanie wraz z krytyczną oprawą i opisem narzędzi badawczych pozwalają dogłębnie przyjrzeć się postaci tego niezwykłego Polaka, zwanego Zagończykiem.
Józef Pietrucin-Pietruszewski po wydostaniu się z płonącej ogniem wojen i rewolucji Rosji zostaje repatriantem w odrodzonej Rzeczpospolitej usiłując wkupić się w łaski wojskowej administracji. Flirtuje z radykalnymi środowiskami politycznymi w Warszawie a w końcu zostaje etatowym agentem Dwójki. Wspomnienia z Kaukazu spisuje w 1928 roku w Paryżu – jako zadanie zlecone przez wojskowy wywiad II RP. Następnie jest wykorzystywany do zadań wywiadowczych w Turcji i na Bliskim Wschodzie. Po zakończeniu II wojny światowej prawdopodobnie osiedli się na stałe w Wielkiej Brytanii, gdzie według badaczy umiera zapomniany w 1974 roku.
Józef Pietrucin-Pietruszewski, pochodzący z Wilna, bywa niekiedy nazywany wileńskim tatarem, być może stąd jego późniejsza łatwość w obcowaniu z muzułmanami kaukaskimi i ludami tureckimi. Formalnie islam przyjął w 1920 roku, będąc już oficerem w stopniu pułkownika. Stąd jego drugie imię Izmail-Bek.
Służąc w rosyjskiej armii w trakcie I wojny światowej uzyskuje szereg odznaczeń i awansów za bohaterstwo i oficerską sprawność (ordery św. Jerzego, św. Stanisława). Po rewolucji lutowej 1917 roku staje po stronie tych, którzy próbują stworzyć w rozpadającym się imperium fundamenty nowoczesnego, normalnego państwa. Jako młodszy oficer zostaje skierowany na Kaukaz celem wsparcia tzw. Dzikiej Dywizji. Z rodzinnej Wileńszczyzny trafia zatem na Kaukaz, gdzie ze zmiennym szczęściem usiłuje najpierw budować siłę armii rosyjskiej a potem wspierać powstanie Republiki Związku Górali Kaukazu Północnego. Jako samodzielny „zagończyk” i utalentowany organizator zawiera taktyczne sojusze, min. z generałem Denikinem i kozakami rosyjskimi, aby w końcu ustąpić wobec nieskuteczności dowódców, napierających bolszewików i słabości ludów Dagestanu, Czeczenii, Inguszetii.
We wspomnieniach Noe Żordania, przywódcy demokratycznej Gruzji, z lat 1917-1921, które odkryłem dla siebie w czasie pracy w Tbilisi, pojawia nieustannie wątek „górali z Północy”, jako niezaradnych, niezorganizowanych, chaotycznych reprezentantów ambitnych młodych narodów, którzy marzą o własnym niepodległym państwie. Przez chwilę nawet bliska była gruzińskim liderom idea militarnego i politycznego wsparcia tych aspiracji, powołania wspólnego dla Kaukazu podmiotu państwowego. Jednak liczne słabości i zbyt rozproszone siły nie dawały szans na zbudowanie bardziej trwałej struktury wojskowej i administracyjnej na północy.
Pietrucin twierdzi, że mimo iż na obszarze Rosji przebywało wielu Polaków i innych cudzoziemców, tylko garstka z nich była wstanie rzetelnie ocenić i opisać sytuację w czasie rewolucji i dramatycznych wydarzeń. Spośród wielu tysięcy Polaków na Kaukazie jedynie trzech wzięło udział w próbach budowy narodowych republik na Kaukazie Południowym.
A oto kilka znamiennych cytatów z jego wspomnień, które charakteryzują sytuację w Rosji.
Wybuch rewolucji rosyjskiej zastał mnie w Moskwie. Na własne oczy widziałem początek końca monarchii rosyjskiej i los tak widocznie chciał, że osobiście brałem udział w wypadkach, jak w Moskwie i Piotrogrodzie, tak potem na Kaukazie i w armiach białych na południu Rosji. (…) Widziałem bezradne szamotanie się narodów nieprzygotowanych na taką chwilę, nie posiadających wodzów narodowych świadomych celu, kierowników duchowych, ani proroków myśli państwowej w chwili, kiedy historia kazała im powstać z grobu, żyć i iść ku swemu przeznaczeniu. Widziałem jak dziecięce narody, zmęczone długą niewolą, nie wydobyły z siebie siły na szybkie zorganizowanie się według wzorów i wymagań doby obecnej. Widziałem, jak nie znalazłszy oparcia w nowym egoistycznym i drapieżnym świecie i nie posiadając przyjaciół ani nie mając pomocy, padły znowu ofiarą krwawej przemocy Czerwonej Moskwy.
Dalej Pietrucin uzasadnia swoją teorię niedojrzałości narodu rosyjskiego, przekonując, że ten stan „dziecięctwa” przypisywany innym, mniejszym nacjom Rosyjskiego Imperium, dotyczy także samych Rosjan. Najpierw wyróżnia trzy główne filary państwa – polityczno-geograficzne i antropologiczne: kaukasko-turkiestański, kozacki i syberyjski. Jeżeli chodzi o podział społeczny to grubo ciosaną propozycją jest odróżnienie tzw. rosyjskiej inteligencji i arystokracji od ludu. Oczywiście lud podlega łatwo manipulacji zaś inteligencja i elity są zbyt słabe, wyizolowane, wyobcowane, aby tworzyć silny fundament państwa. Dlatego na jego oczach to wszystko się rozsypuje, wali jak domek z kart.
A trzeba wiedzieć, że w Rosji istniały dwa narody prawosławne, rozdzielone nie pionowo, według symptomów plemiennych, lecz poziomo, według symptomów duchowo-kulturalnych. (…) Pierwszy z tych dwóch narodów, który był znany światu i który wydawał z siebie wszystko, co dawało rozgłos Rosji, to był „inteligencja”. Drugi, którego nie znał nie tylko świat, lecz i sama inteligencja rosyjska – to był „mużyk”, właściwy Rosjanin, samobytny, niedotknięty kulturą Zachodu, prawdziwy rdzeń narodu i państwa. Wybujała duchowo inteligencja stanowiła mózg i nerwy państwa, lecz była cienką warstwą oderwaną od narodu. Mużyk od wieków zasklepiony był w sobie i w swoim, nieznanym nawet inteligencji bycie. Był on ciałem państwa. I nic wspólnego pomiędzy tym dwoma „narodami” w Rosji nie było.
Na uwagę zwracają też rozważania Pietrucina dotyczące kozactwa rosyjskiego, które ukształtowały się z dziedzictwa siczy zaporoskiej. Inaczej mówiąc jedyna szanująca swój etos i wolność grupa w Rosji to Kozacy (w różnych regionach). Przekładając na dzisiejszy język możemy z dużym uproszczeniem powiedzieć, że jeżeli kiedykolwiek w Rosji będzie wolność i demokracja to dzięki wzorcom ukraińskim. Przekonuje nas o tym zresztą inny pisarz i świadek tamtej odchodzącej epoki Józef Mackiewicz zarysowujący los rosyjskiego wolnego kozactwa w słynnej opowieści „Kontra”. Nota bene kozactwa zdradzonego i porzuconego.
Dalej pisze Pietrucin:
Wschodnie samotwory kozackie pod względem swego pochodzenia, charakteru organizacji wewnętrznej, tradycji, celów istnienia jak i pod względem samych przyczyn powstania są całkiem odmienne od klasycznego wzoru kozactwa tak zwanego „zaporoskiego”. Zaporoże powstało początkowo w rezultacie skupienia się jednostek ocalałych po rozgromie księstwa Rusi Kijowskiej przez Tatarów. Szukały one możliwości zemsty, z czego zrodziła się tradycja walki tego kozactwa z najeźdźcami ze Wschodu. Następnie zaś Zaporoże stało się bractwem wolności, swego rodzaju zakonem krzyżowym i wytworzyło piękne tradycje wojenno-rycerskie (początkowo przyjęte z Polski i potem zmodyfikowane po swojemu). Kozactwo zaporoskie było samotworem zrozumiałym i niezbędnym w owym czasie, na skrzyżowaniu narodów i ras, różnych kultur i cywilizacji, kultów i religii. Jednakże jako twór nieorganiczny, tymczasowy, uzależniony od warunków politycznych danej epoki i niemający szerszych perspektyw historycznych, nie przetrwał zmian dziejowych końca XVIII wieku. W formach tradycyjnych zakończył swoje istnienie dość tragicznie (ulegając woli monarchini rosyjskiej Katarzyny II), emigracją na wschodnie wybrzeże Morza Czarnego, gdzie przetransformował się w nowe samotwory, wytwarzając kozactwa: czarnomorskie i kubańskie, podległe tronowi rosyjskiemu i zorganizowane według wzorów samotworów kozackich wschodnich. Wschodnie samotwory kozackie powstały ze skupień band zbójeckich grasujących w owych czasach i wielkiej ilości w całym cesarstwie moskiewskim.
Kozactwo wschodnie pomieszało się z ludami Kaukazu oraz Azji środkowej stając się przez ponad sto lat skutecznym narzędziem Imperium Rosyjskiego wzmacniającym siłę i spójność władzy carskiej.
Pietrucin-Pietruszewski jest głęboko przekonany, że północny Kaukaz miałby szansę na stworzenie struktur państwowych, gdyby nie słabość armii białych i krwawa determinacja bolszewików. W trakcie swoich wojskowych działań (tworzenie oddziałów złożonych z przedstawicieli ludów górskich, walki z bolszewikami) uzyskuje unikatową wiedzę o sytuacji w regionie. Wiedza ta mogłaby być kluczowa dla polskiej armii w 1920 roku i w latach następnych, dla osłabienia bolszewickiej ekspansji. Widać jednak zabrakło czegoś. Koncepcji, sił i środków, rozsądnych sojuszy?
I jeszcze jeden cytat, ostatnie zdanie z prezentowanej książki:
Postawiłem sobie za zadanie dać prawdziwe świadectwo wypadkom rewolucyjnym i pokazać je takimi, jakimi je oglądały oczy moje. Chciałem zwrócić uwagę na to, że Rosja nie tylko sama u siebie nie potrafiła wychować obywatela-patrioty, lecz również zdemoralizowała narody niedawno podbite, nie dawszy im w zamian nic prócz krwi i łez. Ale te wartości, które te narody posiadały i dzięki którym sto lat mogły stawić czoło kroćset silniejszemu wrogowi, więcej były warte, niż sztampowana cywilizacja i kultura, w imię której ich ujarzmiono i niż te formy wolności jakie im niosła rewolucja.
Z dzisiejszej perspektywy wspomnienia Pietrucina-Pietruszewskiego są dla nas lekcją, instrukcją w jaki sposób odczytywać wielkie historyczne wydarzenia z perspektywy jednostki i jej bardzo konkretnych losów, przygód, zdarzeń.
Narzuca się też analogia do rosyjskiej strategii, a właściwie jej braku: upadek imperium, wojna domowa wywołana pychą elit i beznadzieją mas, doprowadziły Rosję do stanu chaos, wrzenia i rozpadu. Czy dzisiaj sytuacja się powtórzy w obliczu strategicznej pomyłki Kremla na Ukrainie i arogancji post-bolszewickiego aparatu władzy?
Lektura wspomnień polskiego zagończyka zmusza do refleksji – czasu na wzmocnienie naszego państwa, wbrew pozorom, mamy niewiele.
Mariusz Maszkiewicz
Tbilisi, maj-czerwiec 2023 r.
1 P. Adamczewski, G. Mamoulia, J. Wojtkowiak, Wspomnienia Izmael Beka (Józefa) Pietrucina-Pietruszewskiego, jako źródło do historii rewolucji lutowej i wojny na Kaukazie. 1917-1919; ISP PAN, Warszawa 2023;