HomeBez kategorii(Polski) Null Szczepana Twardocha

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

1241939-352x500

Tytułowe zero oznacza linię styku ukraińskiej obrony przed nacierającymi Rosjanami. Szczepan Twardoch – autor najnowszej książki – zabiera nas na wojnę. Tym razem bardziej realistycznie i głębiej niż w swoich dotychczasowych powieściach. Kiedyś sięgnąłem do jego „Morfiny” i odniosłem wrażenie, że bawi się w wojnę, zgranymi tekstami i rozpadającą się dekoracją. Momentami wciągał w grę komputerową, gubiąc istotę przesłania jakie stało u źródeł pomysłu.

Kiedy jednak zacząłem wczytywać się w „Null” odkryłem prawdziwego pisarza. Może momentami irytujący tym ustawieniem narracji w drugiej osobie liczby pojedynczej, może nazbyt poszarpany nieskładnymi dialogami i monologami wewnętrznymi bohatera czy bohaterów. Ale kiedy dotarłem do ostatnich rozdziałów otworzyła mi się nagle przestrzeń, na której odnalazłem sens tej opowieści. I nie jest to jakiś ukryty sens, ale głęboka prawda o wojnie, której w Polsce coraz bardziej nie chcemy zauważać. Im bardziej nie chcemy traktować ją jako naszą wojnę tym bardziej ona wchodzi do nas tylnymi drzwiami. Pcha się nieproszona. Twardoch uświadamia, unaocznia polskiemu czytelnikowi kilka ważnych spraw. Wśród nich jest to czym żyją bohaterowie jego narracji. Z oczywistej agresji i oczywistej napaści na słabszego, z oczywistej dychotomii (wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe) Rosjanie po trzech latach wojny uzyskali przewagę narracyjną. Czyniąc ten konflikt nieoczywistym i nieczytelnym. Zamazali kontury. Zasiali niepewność wśród tych, którym się wydawało, że wszystko dobrze wiedzą. Jak zwykle okazali się mistrzami aksjologicznego błota, w którym toczą od czasów Iwana Groźnego swoje brudne wojny, mimowolnie wciągając w nie każdego kto choćby na chwilę się zatrzyma, aby obejrzeć to przygnębiające widowisko.

„Null” Twardocha zaskakuje nie tyle realizmem, ile siłą emocjonalnego przesłania. Nie chcemy uczestniczyć w tej wojnie – brudnej i pełnej błota, krwi, nocnych lęków, koszmarów śnionych przez żołnierzy oraz ich rodziny. Ale nie da się. Autor przekonuje nas, że ta wojna jest bardzo, bardzo blisko. Czy tego chcemy czy nie. Ona jest rzeczywista, nawet, gdy będziemy sobie wmawiać, że konflikt jak każdy inny, gdzieś tam…. Realistyczne błoto, oderwane kończyny, banalność śmierci, banalność zabijania. Głucha zimna noc w okopach i w przypadkowych ukryciach. Null to również tytuł uświadamiający, że ta wojna jest nie do wygrania. Przez żadną ze stron. To jest droga, szeroki gościniec, autostrada prowadzące do zniszczenia, anihilacji, destrukcji.

Bohater opowieści Twardocha walczy nie tylko z orkami, ale także z licznymi demonami swojego życia. Z banderowską przeszłością swojego ojca, z niepełną polską tożsamością, z dziewczyną, która chce go żywego, a nie „dwóchsetnego”, czyli trupa.

Uderzające w rozmowach bohaterów jest to, że nie winią za tę sytuację sił zewnętrznych; oni tę wojnę wzięli do siebie, do wewnątrz. Nie ma tam – prócz oczywiście Putina chujło – ukrytych reżyserów, scenariuszy, globalnego spisku, kapitału czerpiącego zyski z ich ofiary. Jest natomiast logiczny ciąg zdarzeń – Majdan 2014 i jego konsekwencje. Dla większości Ukraińców to wojna o wolność, ale nie taką z podręczników filozofii, tylko identyczna z tą o którą walczył beznadziejnie sto lat temu Machno z Hulajpola. Anarchista rozumiejący, że alternatywą dla śmierci jest otwarta walka o swoje.

Dlatego nie razi tekst pełen bardzo wulgarnego języka. Daje odczuć, że mamy do czynienia nie z literacką fikcją, ale uczciwie ułożonym obrazem przybliżającym nas do zrozumienia beznadziejnej sytuacji w jakiej wszyscy razem się znajdujemy. Tu nie da się wyrażać innym językiem. Nie da się mówić inaczej. Przekleństwa i wulgaryzmy stają się nagle filigranowym ozdobnikiem losu tych, którzy stanęli naprzeciw siebie i w amoku oddają lub zabierają życie.

A tym razem to nie gra komputerowa jak w „Morfinie” czy „Królu”. Tym razem nie będzie drugiego, trzeciego, piątego życia. Tym razem autor urwie zdanie na końcu powieści.

Odnoszę wrażenie, że dopiero powieścią „Null” pisarski talent narracyjny Twardocha znalazł swoje właściwe miejsce.

Comments are closed.